środa, 26 grudnia 2012

poświętnie......

Chyba już można napisać że już poświętnie co nie.....
Dwa i pół dnia świętowania minęły jak z bicza strzelił. Ale tak zawsze jest niestety:(
Wigilia uroczysta, może nie tak wesoła jakbym chciała ale była. Się objadłam jak nie wiem:Dmłodsza raczej nie bo to wybredna bestia i z ulubionych dań jedynie makiełki, ziemniaki i barszczyk z uszkami jak sama stwierdziła...reszta bleeeeee według niej:)
No ale oczywiście prezenty najważniejsze ach jak się doczekać nie mogła...jak się zorientowała przed samym jedzeniem że już są pod choinką to jedzenie mogłaby w sumie olać byleby prezenty.....ale trzymaliśmy ją trochę niech się nauczy cierpliwości:)
Ale jak już otworzyła to "wow! mamo to chciałam...mamo gwiazdor wiedział...ale fajne"....i tym podobne. A więc stan liczebny zabawek powiększony o ukochane pet szopy, ulubione na dzień dzisiejszy monsterki, sprayze i mniejsze drobnostki. O słodyczach już nie wspomnę.
Zdjęć mi brak z dwóch dni z powodu.....ogólnego niehumoru świątecznego...aj sama nie wiem jakiś taki niehumor czy co lepsze nastawienie miałam jak na święta czekałam a teraz????:(
Ale w święta udaliśmy się do familii odwiedzić ciotki i kuzyna...Anka ma tam swoje ulubione psy...ale tym razem olała je na korzyść....świnki . Jak się wpatrzyła w film "Babe-świnka z klasą" to wyjść z tv nie mogła i nawet zabawki kuzyna średnie miały zainteresowanie.
A z dzisiaj to nawet aparat chwyciłam




 Poszliśmy sobie z Anką żłóbki pozwiedzać. W sumie to taki spacer po mieście był. Jakbym mogła to najchętniej bym żłóbki w jakimkolwiek innym mieście zwiedzała ale że chwilowo brak czasu i finansów zostaje  nam nasze miasto:) zresztą mamy się czym chwalić nasz poznański żłobek jest jednym z ...największych w całej Europie!!!! Haaa takie to poznaniaki zdolne:P
Dzisiaj też wzięliśmy Wiktora na pierwszy spacer. dostał też paskud smycz w prezencie na święta...ale niech ktoś sam w pojedynkę go zapnie...ciekawe ile ran bitewnych odniesie;)



Nie chciał iśc na smyczy...a potem do domu wracać nie chciał.
Anka oczywiście musiała po swojemu z nim postępować...i zaś ja musiałam skubanego po krzakach gonić bo ona smycz puściła...ale po co jak mama tłumaczy co i jak...aj mówie wam;/
Przyznam się do małego grzechu...ale tycinkowego...ja wiem że święta i wogóle ale po dwóch dniach
 świątecznego jedzenia dałam się młodej namówić dzisiaj na ...McDonalda:) jej jak se pomyślałam że na kolację znowu mam jeść karpika lub coś...;/;/ i tak wiecie dla odmienności:)
Choć teraz może po bigosik skoczę.....mniam nie na bigosik zawsze znajdę miejsce heh:)
To miłego poświętowania ...miłej pracy wszystkim życzę...ja dwa dni a potem dopiero drugiego stycznia do pracy....
Tak więc teraz się szykujemy z Anką do Sylwka:)
baj baj:):)





2 komentarze:

  1. usmiecnij się ciotka popatrz na Anię bez niej było by ci jeszcze smutniej bużka

    OdpowiedzUsuń
  2. podziwiam jak Wam się udało Wiktorka w smycz wyzapinać, nasz kotecek to by szału prędzej dostał, fochem walnął i przez tydzień minimum do domu nie wracał :P

    to teraz dla odmiany zyczymy wspaniałego nastroju na sylwka :) trzymajcie się ciepło Kobitki!

    OdpowiedzUsuń